źródło: internet |
Wczoraj rano opuściłam mieszkanie na dwie godziny. Taki komfort zdarza się bardzo rzadko. Ja, rasowa kura domowa odżyłam. Te dwie godziny zmieniły cały dzień.
Dotleniłam mózg, rozruszałam mięśnie, a przede wszystkim uwolniłam umysł zdominowany codziennością i dobrem dziecka. Wróciłam do źródła, do kobiecości, do pragnień, do myślenia o sobie. Mówiąc wprost: odżyłam.
Czy któraś z Was kojarzy awanturę, jaka rozpętała się nad losem naszych koleżanek: kur niosek? Przypomnę.
Unia Europejska wprowadziła przepisy mające na celu poprawę bytu tych zwierząt. Ekolodzy na fali tematu powtarzali, że produkty pochodzące od ptaków hodowanych w warunkach zbliżonych do naturalnych są w pełni bezpieczne dla naszego zdrowia. Jak się domyślacie hodowcy kur narzekali na Unię i ekologów.
Zgodnie z nowymi przepisami kurka powinna mieć: poszerzoną przestrzeń, gniazdo, ściółkę w której może grzebać i drapać. Zapewniony żłób, pojenie, oraz przyrządy do skracania pazurków.
W kontekście tego problemu myślę o nas: matkach, kurkach domowych. Co my mamy zapewnione?
Popatrzcie na swoje pazurki. Skrócone? Pomalowane? Czeka na Was wygodny fotel, w którym odpoczniecie, nabierzecie sił, przeczytacie książkę, ba chociaż jeden artykuł w gazecie? Ktoś zapewnił Wam ciepłą herbatkę oraz moment, wytchnienia nie związany z rolą matki?
Nie przyglądajcie się uważnie, bo jeszcze nie daj bóg zobaczycie, że my, nasze koleżanki, sąsiadki, siostry nie mamy zapewnionych podstaw obowiązujących w chowie klatkowym:) Nie liczę na to, że Unia Europejska zajmie się regulowaniem standardów obowiązujących w codzienności matek dlatego zachęcam:
wspierajmy się.
Zadbajcie o siebie. Zapewnijcie sobie kwadrans bądź dwa tylko dla siebie. Dla rzeczy, których pragniecie i do których dążycie. Tak właśnie zacznijmy:)
Tym wpisem inauguruję cykl: WSPIERAJMY SIĘ.
Świetne porównanie :D
OdpowiedzUsuńdziękuję:) wolałabym jednak usłyszeć, że jestem w błędzie;) :):):)
UsuńJesteś w błędzie. ;D
Usuńufffffffffff:) moje gdakanie cichnie, przynajmniej na moment:) dziękuję:):):)
Usuńsuper porównanie i masz 100%racji :)
OdpowiedzUsuńwyjdziemy z tego chowu klatkowego. kwestia czasu, mobilizacji i wsparcia:):)
Usuńdobre! a jakie prawdziwe ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję:) coś niestety jest na rzeczy z tą prawdziwością.
UsuńTeż podoba mi się to porównanie ale po krótkim przemyśleniu to w sumie dziecko uśpione więc mam swoje 15- 30 minut dla siebie (w końcu znalazłam czas na przeczytanie tego wpisu ;P) tylko chyba muszę poprosić jeszcze męża o tą gorącą herbatę :P
OdpowiedzUsuńproś, a będzie Ci dane;) nic nie smakuje tak dobrze, jak herbata zrobiona przez męża:) szczególnie w zimowy wieczór:)
UsuńJa bym zwariowała jako kura domowa. Po prostu muszę mieć naturalne długie pomalowane paznokcie, przynajmniej lekki makijaż, nabalsamowane ciało, umyte włosy, ogolone nogi i pachy, normalne i czyste ciuchy. A to wszystko na pierwszym miejscu i tak stawiając synka (który zawsze jest najedzony, czysty, zadbany i szczęśliwy), ale nie zaniedbując czystego domu, regularnych posiłków, swojej aktywności fizycznej... i mimo posiadania psa z ADHD, który spustoszenie w domu sieje większe niż pół grupy przedszkolnej i wymaga 3 dwugodzinnych spacerów, by jego aktywność zeszła do poziomu akceptowalnego.
OdpowiedzUsuńod dzisiaj zostajesz moim guru od kwestii stanu wierzchniej warstwy kobiecości. Jestem pod wrażeniem i z żalem stwierdzam: paznokcie nie pomalowane, lekki makijaż-okazjonalnie, ciało balsamuję rzadko. Reszta bez zaburzeń:) Po przeczytaniu Twojego komentarza zobowiązałam moje umęczone ciało do przejścia cyklu wieczornego, domowego spa:)
UsuńAle przyznam się, że w pierwszych tygodniach połogu, jak tylko moja mama wyjechała byłam bliska szaleństwa, bo jeszcze nie umiałam sobie zorganizować planu dnia i istniałam tylko jako mama, psia pani i pani domu, a nie jako zadbana kobieta. Na szczęście macierzyństwo to przyspieszony kurs zarządzania czasem. :D
Usuńmądrze prawisz:)
Usuńdziękuję za nominację:) nie nadążam za swoją codziennością, jak tylko złapię oddech postaram się odpowiedzieć na pytania:)
OdpowiedzUsuńJa staram się zawsze te przysłowiowe 15 minut dla siebie znaleźć, inaczej bym chyba zwariowała ;-)
OdpowiedzUsuńAle przyłączam się jak najbardziej do akcji :-) To WSPIERAJMY SIĘ!
to zaczynamy akcję: wsparcie:)
UsuńJa też nie czuje się jak kura domowa. Cały czas uprawiam fitnes, bo jest moją pasją. Makijaż to podstawa i zadbane ciało. A dziecko uczy się, samodzielności. Przecież Mama przy nim całe życie nie będzie.:)
OdpowiedzUsuńja też nie czuję się kurą domową, co nie znaczy, że spotykam po drodze szereg ograniczeń, barier. Momentami czuję się osamotniona, pomimo wielu wyjątkowych ludzi w koło:) Taka jest rzeczywistość wielu Mam:) pozdrawiam. Fajnie, że znajdujesz czas dla siebie:)
UsuńNie mamy może odgórnie zapewnione ale to od nas zależy czy znajdziemy czas, by zadbać o siebie.
OdpowiedzUsuńAle porównanie mnie rozbawiło :D
w dużej mierze to właśnie od nas zależy ile czasu i na co wygospodarujemy:) Czasami trzeba przeprowadzić nie jedną walkę, żeby zyskać kwadrans bądź dwa wyłącznie dla siebie, ale warto, warto:) pozdrawiam:)
UsuńPotwierdzam :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPopieram! Dbajmy o siebie, bo jak nie my... to kto?
OdpowiedzUsuńno właśnie, jak nie my to kto:)? :):)
UsuńDa się, da się, grunt to organizacja i zdolność olewania nieistotnych rzeczy. Przecież dzieci kiedyś też śpią ;)
OdpowiedzUsuńnie ma rzeczy nie możliwych:) nie dla Kobiet i Mam!:)
Usuń"Wróciłam do źródła, do kobiecości, do pragnień, do myślenia o sobie" - jak trafnie napisałaś - pamiętam, że jak córeczka się urodziła, to zupełnie zapomniałam o sobie - ona zasłoniła mi świat i samej siebie nie zauważałam, wypełniała każdą chwilę i każdą myśl - nie wiedziałam, że tak można... Później dotarło do mnie, że świat nie zniknął, a ja potrzebuję ludzi, miejsc, kultury;) No i czas, którego już tyle nie ma.
OdpowiedzUsuńBłyskotliwie napisane i genialne porównanie.
Zaczytuję się i zostaję na dłużej!
Pozdrawiam.
dziękuję. Ja też poczułam się w Twoim, właściwie Waszym świecie, jak u siebie:) nad książką, z refleksją-tak lubię:)
UsuńŚwietnie piszesz!!! Ja ''tu'' zostaję! Jesteś pod obserwacją:D
OdpowiedzUsuńzostań:):) Mamy mają się tutaj czuć, jak u siebie... ale nie jak u siebie w domu, tylko jak u siebie, do którego dążą:):):) ;) Dziękuję za budujące słowa:)
UsuńMoże jeśli kiedyś My Kury Domowe zagrożone będziemy wyginięciem, wówczas może chociaż Greenpeace zacznie walczyć o Nasze prawa. A tymczasem...Kokoszki - walczymy Same o lepszy byt!!!
OdpowiedzUsuńpiękna pointa:)!
UsuńJeśli my o sobie nie zadbamy to nikt tego za nas nie zrobi! :)
OdpowiedzUsuńWSPIERAMY SIĘ!!!!
we wsparciu siła!:)
UsuńDoskonały tekst i bardzo, bardzo trafne porównanie!!
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńPrzynajmniej jajek nam nie podbierają ;)
OdpowiedzUsuńale podbierają co innego, a może to my oddajemy bez walki? ;) :):)
UsuńDokładnie, tak jak piszesz.. [u siebie też pisałam jakiś czas temu o czasie dla siebie]. Ja, na szczęście, raz w tygodniu zawsze wychodzę na kurs języka, więc mam dwie godziny wyjściowe zapewnione, ale uzgodniłam z Mężem, że raz na jakiś czas po prostu wyjdę sobie na zwykłe zakupy [ubraniowe, książkowe], na kawę, na spotkanie z koleżanką. Faktycznie, takie wyjścia powodują, że się odżywa. Osobiście, po powrocie mam większy zapał, by zająć się domem. :) Doładowałam baterie i mogę być matką i żoną ponownie, a nie kobietą wolną :)
OdpowiedzUsuńtak to działa:) wychodzimy, łapiemy poza matczyny oddech, rytm i wracamy z uśmiechem oraz energią do codzienności mamy, żony:) pozdrawiam:)
Usuńkurde ja nawet na spacery z młodą do kurnika chodzę ;p
OdpowiedzUsuńchyba czas coś z tym zrobić ;-)
rozbawiłaś mnie:) :):):)
Usuń