Blog dla Mam i o Mamach dlatego stawiam pytanie:
mama czyli kto?
Nie wiem czy u Was jest podobnie, ale lista moich odpowiedzi momentalnie rozrasta się w głowie, jest długa i nie widać jej końca. Rozpiętość tej roli jest potężna.
Dziecko dojrzewa i dorasta do przyjścia na świat pod naszym sercem, a my zaczynamy powoli myśleć: jaką chcę być mamą? Czytamy poradniki. Słuchamy: przyjaciółek, koleżanek, audycji, rad. Do tego dołączają się nasze Matki, Ciotki i Babki. I mechanizm ruszył. Dziecko pojawia się na świecie i my kobiety kreatywne, zaradne, niczym nieograniczone zostajemy matkami. Mechanizm wprawiony w ruch przed porodem pracuje. Słyszymy, że możemy być sexi-mamą albo mamą która pracuje. W prezencie od innych, nie zawsze znanych nam ludzi dostajemy rady, porady lub po prostu nakazy. My kobiety kreatywne, zaradne i niczym nieograniczone zaczynamy słyszeć tu i ówdzie, że "siedzimy" w domu. Nie dosypiamy, nie nadążamy, nie panujemy. Kolki, zęby, skoki rozwojowe, przeziębienia, katary, temperatura. Szybkie śniadanie, szybka kawa, szybka kąpiel. Szybkie sprzątanie, szybkie pranie, szybkie zakupy. Szybkie gotowanie. Dom i rodzina funkcjonują. Dziecko cudownie się rozwija, mieszkanie wygląda prawie idealnie. A my? A my wieczorem myślimy o jednym... o długim, nieprzerwanym śnie.
Kładziemy się do łóżka, chcemy jak najszybciej zasnąć... ale do głowy zaczyna się dobijać świat sprzed urodzenia naszego dziecka. I zaczyna się: kiedy ostatni raz umówiłaś się z koleżanką sam na sam? Kiedy urwałaś się z domu bez dziecka? Kiedy w spokoju zrobiłaś makijaż? Kiedy ostatni raz w jednym ręku trzymałaś ciepłą kawę, a w drugim dobrą książkę? Orientujemy się, że nasz świat wygląda zupełnie inaczej. Nie mamy czasu na nasze pasje. Zaradność została wyparta przez permanentne zmęczenie. Coraz częściej czujemy, że docieramy do pewnych granic. Osamotnione zapadamy się w sobie i nikt tego nie widzi. Ani dziecko, ani mąż, ani koleżanka.
Mama czyli kto?
dla mnie: FAMILY MENAGER, która zapomina o sobie.
Przyjrzyjcie się uważnie sobie i temu co robicie. Weźcie kartkę, chociażby jutro i spisujcie każdą czynność od zaparzenia porannej kawy, po moment usypiania dziecka. Nie pomijajcie prania, gotowania, sprzątania czy prasowania. Weźcie dużą kartkę. Zdziwicie się patrząc na listę.
W moim matczynym życiu był moment, w którym dotarłam do granicy. Czułam się źle. Byłam słaba i miałam przekonanie, że jestem w tym wszystkim sama. Dotknęłam kobiecej strony w roli matki i poczułam, jak bardzo zaniedbałam siebie. Swoją matczyną rolę rozciągnęłam do granic możliwości. Wyszłam wtedy z mieszkania. Piersi obłożyłam wkładkami laktacyjnymi. Spotkałam się z kolegą w mojej ulubionej klubokawiarni. Mijałam ludzi, odwzajemniałam ich uśmiechy, jak automat. Usiadłam na przeciwko kolegi i na jego pytanie co u mnie słychać odpowiedziałam jednym, przytłaczającym, prawdziwym zdaniem: czuję się nikim.
Kolega podniósł wzrok i zapytał: czy Ty naprawdę tego nie widzisz??? Czy Ty naprawdę nie widzisz tego, że robisz najważniejszą rzecz na świecie. Wychowujesz dziecko na szczęśliwego człowieka.
Wtedy tego nie widziałam. Wydawało mi się, że właściwie nic nie robię, bo przecież "siedzę" w domu. To był moment, kiedy zaczęłam wyprowadzać się z tego dużego błędu:):)
Mamy mają wzloty i upadki. Mamy powinny przyznać sobie prawo do upadku, chwili słabości. Mamy powinny się wspierać:) Czytam Wasze blogi i podziwiam kobiecą siłę oraz zaradność. Pozdrawiam wszystkie Mamy i w razie dotarcia do granic, czego nie życzę żadnej z Was, zapraszam do kontaktu. W grupie raźniej przechodzi się przez chwile słabości... a dwie kobiety to już grupa;)